piątek, 2 grudnia 2011

Przemyślenia o maturze

Wyjątkowo długa przerwa w mym pisaniu jest. A spowodowane jest to tym, iż a) pisałem matury, b)brak weny mi doskwierał. Jednak teraz spróbuję to nadrobić. Wiele osób w zeszłym tygodniu pytało mnie co myślę o próbnych maturach, czy były trudne, jak je napisałem. Sama matura(nawet ta próbna) jest bardzo wyczerpująca. Siedzenie przez trzy godziny i wypełnianie jednego testu jest naprawdę wymagające(jak dla mnie, można by wprowadzić pół godziny przerwy). Człowiek jest w stanie utrzymać sto procent koncentracji przez maksymalnie czterdzieści pięć minut(z tym też są kłopoty), tak więc po około godzinie pisania z naszego mózgu robi się sieczka, papka z której ciężko cokolwiek sensownego wycisnąć. Dodatkowym niesprzyjającym elementem pisania próbnej matury, była godzina rozpoczęcia. Siódma czterdzieści pięć, to nie najszczęśliwsza pora by gromadzić uczniów i kazać im pisać, dla niektórych to środek nocy, a jeszcze inni muszą wynajmować specjalny samolot by dolecieć na czas do szkoły, bo autobusy o tak wczesnej porze nie kursują. Największym jednak zdziwieniem było, gdy na pewnym portalu internetowym widniał taki napis: "9.00 uczniowie w polskich szkołach piszą próbną maturę...". Are you kiddnig me(w tłumaczeniu wg.griefa z "zapytaj.onet.pl"znaczy: "Przepraszam, czy jest szynkowa?")? Wychodzę sobie z matury około dziesiątej, a w internecie informacja, że moi pobratymcy godzinę temu zaczęli pisać. Nie żebym się skarżył, a... zresztą.

"Nie jest dobrze", tak ponoć kiedyś powiedział pewien profesor(odnośnik do pełnej informacji" http://rodzynki.net/14261"), oddając "wypociny" swoich "pociech". Do późnych godzin wieczornych zeszłej środy, myślałem, że na języku polskim był bardzo łatwy temat wypracowania dotyczący "Przedwiośnia". Jak bardzo się myliłem dowiedziałem się niebawem. Model odpowiedzi wydawał mi się wyjęty z kosmosu, dopiero w szkole zostałem uświadomiony, że moje podejście było troszkę inne od tego przewidziane go w modelu. Tak więc "nie jest dobrze", aczkolwiek jeszcze wyników z tej matury nie dostałem więc nie warto przesądzać.

Będąc "rasowym humanistą" powinienem teraz zacząć narzekać na bardzo wysoki poziom matury z matematyki. Jednak po otrzymaniu wyników doszedłem do wniosku, że skoro ją zdałem to chyba taka straszna nie była. Kilka zadań z funkcji kwadratowej, ciągów, logarytmów, czyli wszystko czego się przez te dwa lata z VAT-em uczyłem. Było kilka zadań które mnie zaskoczyły, ponieważ niektórych tematów na lekcjach jeszcze nie było(głównie rachunek prawdopodobieństwa). Ogólnie mogę uznać, że te "matematyczne żniwa" skończyły się dobrze.

Największą niespodzianką była matura z angielskiego. Podstawa była naprawdę trudna. Jeśli ktoś zaczął się uczyć tego języka dopiero w liceum, i zdał, to albo musiał mieć jakieś kontakty z "górą", albo przez 2 lata uczył się tylko angielskiego, trzeciej możliwości nie widzę. Poziom rozszerzony(jeśli patrzymy, że był "rozszerzony")był w miarę łatwy. Lektor, który przez dwadzieścia minut "łechatł" nas swoją wymową, był nieporównywalnie lepszy, niż człowiek który czytał na poziomie podstawowym. Ja nie będąc wybrednym "ludziem" powiem tak, " na podstawie fajnie się strzelało, na rozszerzeniu fajnie się słuchało".

Chyba najwyższy czas by skończyć te moje przydługawe rozważania na temat najgorszego egzaminu w życiu(co z tego, że to dopiero był próbny). Każdemu kto się do maja uczy, życzę powodzenia, każdemu kto ma jeszcze kilka lat czasu, radzę:"UCZYĆ SIĘ, bo jak nie, to skończycie tak jak ja(będziecie pisać bloga)", a tym którzy ten etap w życiu mają już za sobą gratuluję i mówię" jesteście już starzy"(za niedługo dołączę do waszego zacnego grona) .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz